- Jedz śniadanie, Amy - poleciła krótko.
- I nie tylko to. - Amy nie posłuchała niani. - Powiedziała też, że jesteś zabójczo przystojny i że powoli się w tobie zakochuje - skończyła i uśmiechnęła się dumnie do ojca. - To same dobre rzeczy, widzisz, tatusiu? Willow modliła się o cud. Najlepiej, żeby ziemia rozstąpiła się i pochłonęła ją. Scott zakrztusił się z wrażenia. Willow nie była pewna, czy on płacze, czy się śmieje, ale bez względu na to, co miały oznaczać przytłumione prychnięcia, na pewno nie wróżyły dla niej nic dobrego. Na szczęście pani Caird wybrała ten moment, by wejść do jadalni. - Doktorze Galbraith, właśnie dzwonił mąż mojej córki. Angie zaczęła rodzić i pojawiły się jakieś komplikacje. Mąż wiezie ją w tej chwili do szpitala. Czy mógłby pan pojechać tam jak najszybciej? R S No cóż, to był właściwie cud, pomyślała Willow. Scott przeprosił i chwilę później usłyszeli trzaśniecie kuchennych drzwi. Willow schowała głowę w rękach i głośno jęknęła. Co za koszmar! Jedynie Lizzie była na tyle dorosła, by zrozumieć powagę sytuacji. Mikey zajadał płatki śniadaniowe, całkowicie nieświadomy melodramatu, którego był przed chwilą świadkiem, a Amy wpatrywała się w nianię, czekając na aprobatę. Willow uśmiechnęła się do dziecka. Och, Amy, pomyślała, coś ty najlepszego zrobiła. Chcąc mnie bronić, postawiłaś mnie w bardzo niezręcznej sytuacji, a swojego tatę w tysiąc razy gorszej. Ile czasu jeszcze minie, nim Scott wyrzuci ją z pracy? - Bardzo panu dziękuję, doktorze Galbraith. - Angie Pratt wierzchem dłoni odsunęła na bok brązowy lok, który opadł jej na czoło. - Nie wiem, jak bym sobie poradziła! Scott uśmiechnął się do młodej mamy i jej nowonarodzonego dziecka. Poród nie należał do łatwych, ale zarówno Angie, jak i jej pierworodnemu nic się nie stało. — To wszystko twoja zasługa, Angie. - Mówi się, że kobiety zapominają o bólu, gdy tylko urodzi się dziecko i przypominają sobie dopiero przy następnym porodzie, ale wtedy jest już za późno. Zaśmiał się. - Tak, słyszałem to już kiedyś. Mąż Angie, Tom, uścisnął mu rękę. - Jeszcze raz dziękuję. Był pan wspaniały. Muszę przyznać, że trochę byliśmy zaniepokojeni, gdy się okazało, że doktor R S McRae przechodzi na emeryturę, ale pan jest najlepszym z lekarzy! Jadąc do domu, Scott rozmyślał nad słowami Toma Pratta. Najwyraźniej był to dzień komplementów. Nie tylko usłyszał, że jest dobrym lekarzem, ale też dowiedział się, że jego niania uważa go za zabójczo przystojnego mężczyznę. Od rana nie miał chwili czasu, żeby zastanowić się nad porannymi rewelacjami Amy. Teraz powróciły do niego ze