Do domu wracali w milczeniu. Ash skupił się na
drodze, Maggie patrzyła nieruchomo przed siebie, siedziała sztywno wyprostowana, z zaciśniętymi dłońmi i desperacko walczyła z wątpliwościami, które zasiała w niej Dixie. Nie, nie wolno jej tracić nadziei, powtarzała sobie. Jak miałaby żyć bez nadziei? Co stanie się z Laurą, jeśli się podda? Kto zadba, żeby miała dobry, bezpieczny dom i kochającą rodzinę? Zerknęła na Asha. Była pewna, że zmienił zdanie, że przekonał się do Laury, pokochał ją. Czyżby się myliła? 129 Niemożliwe. Kupował przecież zabawki, zajmował się małą, karmił ją, usypiał. Maggie obserwowała zachodzące w nim przemiany i serce jej rosło. Wzięła głęboki oddech i rozluźniła palce. Ash kocha Laurę, powiedziała sobie stanowczo. Zależy mu na tym dziecku. A że chce odszukać krewnych Star? I cóż z tego? To czysta formalność, być może nawet konieczność, zanim wystąpi do sądu o prawo opieki nad dzieckiem. Nie będzie go o nic pytała. Lepiej nie. Jeśli Ash zaprzeczy, co się stanie z jej nadzieją? Uśmiechnęła się do niego. - Co byś zjadł na kolację? - zapytała, próbując wrócić do codzienności i zapomnieć o niepokojach. ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY Od pierwszej nocy, kiedy się kochali, Ash i Maggie sypiali razem. Nie rozmawiali na ten temat, nie czynili żadnych ustaleń, nie określali warunków, na jakich mają dzielić łóżko. Po prostu tak się ułożyło. Po wizycie u Dixie nadal sypiali razem... ale już się nie kochali. Coś się stało tamtego dnia, pojawiła się jakaś niepochwytna bariera, której woleli nie nazywać. Nadal tulili się do siebie, całowali, nadal oglądali telewizję, trzymając się za ręce, zasypiali spleceni ze sobą, ale nie mieli ochoty na seks. Maggie nie pytała Asha, co się stało, niepokoiła ją jednak ta dziwna odmiana. Co gorsza, Ash inaczej teraz odnosił się do Laury. Rzadko brał ją na ręce, a jeśli już, to tylko wtedy, kiedy Maggie to na nim wymusiła. W porze usypiania małej po prostu znikał pod pierwszym lepszym pretekstem. Martwiło to Maggie bardziej niż oziębłość Asha wobec niej samej. Wierzyła, że Ash zaakceptuje Laurę, że będzie ją wychowywał, modliła się o to, tymczasem z każdym dniem ta perspektywa stawała się coraz bardziej mglista, coraz bardziej wątpliwa. Tamtego dnia Maggie była akurat w pralni. Wyjmowała pościel z suszarki, kiedy usłyszała dzwonek tele131 fonu. Już miała przejść do kuchni, ale Ash ją uprzedził, bo usłyszała, że podnosi słuchawkę i przedstawia się. Potem moment ciszy i pytanie: - Montgomery? Zaintrygowana, nadstawiła uszu. - Dallas? - Kolejne pytanie z nutą zdziwienia