RS
189 - Wampiry? Skinął głową. - Ktoś cię nieźle wrabia, mały. - Hej, ja... - Czujesz potrzebę przynależenia do jakiejś grupy, tak? No i fajnie. Prawie każdy czuje. Tylko że akurat nie tędy droga. Zastanów się, czego chce prawdziwy wampir? Krwi i niewolników, nic więcej. Dlatego trzymaj się od nich z daleka. Chłopak odwrócił wzrok. - No ale... Ale bycie wampirem... jest super. - Słuchaj no, taki wampir chce wyssać z ciebie całą krew i na tym koniec. Albo zrobi z ciebie wampira, wtedy wrócisz, ale będziesz cały czas umierał z głodu, zabijesz swoich najbliższych, żeby go zaspokoić. A potem jakiś starszy, silniejszy i sprytniejszy wampir użyje cię, żeby w razie czego to ciebie złapano, a nie jego. I wtedy już na zawsze po tobie. Jacob patrzył na niego szeroko otwartymi oczami, w których widniał strach. - Co? - spytał ostro Bryan. - Myślałeś, że te istoty mają ochotę się z tobą zakumplować z czystej życzliwości? - Pan... Pan mówi, jakby... Jakby wampiry istniały naprawdę. Bryan wzruszył ramionami. - Tak czy owak mieszanie się do czegokolwiek związanego z wampiryzmem zawsze prowadzi do katastrofy. Czego dowiedziałeś się o tym cmentarzu? - Niczego. - Łżesz, mały. Łżesz, aż się kurzy. Jacob nerwowo oblizał usta, spuścił wzrok. RS 190 - Na którym cmentarzu macie się spotkać? Chłopak milczał, przestępując z nogi na nogę. Bryan podszedł, chwycił go za ramiona, mocno potrząsnął i zmusił Jacoba, by ten na niego spojrzał. - Ta dziewczyna, która była na imprezie w Transylwanii, nie żyje. Czy została zabita przez wampira? Tego się nie dowiesz z żadnej gazety. Czy sama wróci jako wampir? Możliwe. A jeśli wróci, to czy ktoś będzie ją ścigał i w końcu przebije jej serce kołkiem i poderżnie gardło? Na pewno. Dlatego nie chodź na żadną podobną imprezę, mały, bo skończysz tak samo. Gdzie to ma być? - Nie wiem. Poważnie! Ja tylko słyszałem pogłoski, żeby iść na cmentarz. Ale nie na Saint Louis, tylko ten obok. - Jak owce na rzeź... - mruknął Bryan. RS 191 ROZDZIAŁ DWUNASTY Jessica prawie wybiegła z domu Canadych, wiedząc, że ma bardzo mało czasu przed zapadnięciem zmroku. Mimo zapewnień Maggie pojechała do szpitala, by własnym okiem ocenić sytuację. Faktycznie w izolatce Davida czuwał policjant. Pokręciła się chwilę po korytarzu, udając, że szuka innego pokoju, w rzeczywistości zaś próbowała przyjrzeć się funkcjonariuszowi. Oczywiście powinna ufać Seanowi, ale... Był mieszanego pochodzenia, wysoki, potężnie zbudowany, przystojny. Ujrzała błysk srebrnego łańcuszka na smagłej szyi, dałaby głowę, że zawiesił na nim krzyż.