Liz podniosła głowę.

  • Nikolas

Liz podniosła głowę.

22 May 2022 by Nikolas

- To drugie. - No więc sama widzisz, że nie ma się czego wstydzić. - Gloria zaciągnęła się po raz ostatni, zeskoczyła z szafki, wrzuciła niedopałek do ubikacji i wróciła do Liz. – Ja jestem tutaj, bo moja rodzina ma forsę. W przeciwieństwie do Bebe nie uważam, by był to powód do szczególnej dumy. Żadna w tym moja zasługa, że chodzę do niepokalanek. Rozległ się dzwonek. Liz podskoczyła. - Ojej, spóźnię się na lekcje. - Chwyciła worek z książkami i ruszyła szybko ku drzwiom. Obejrzała się jeszcze w progu. - Ty nie idziesz? - Nie ma pośpiechu. - Gloria uśmiechnęła się szeroko. - Zawsze się spóźniam, nie mogę psuć sobie opinii. Liz odwzajemniła uśmiech. - Powodzenia. I do zobaczenia. - Już wychodziła, ale odwróciła się raz jeszcze. - Glorio? - Tak? - Jeszcze raz dzięki za pomoc. Mam nadzieję, że któregoś dnia będę mogła się odwdzięczyć. Gloria zasalutowała z udaną powagą. - Daj spokój. W końcu po co są przyjaciele? ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY Liz nie zapomniała, że Gloria stanęła w jej obronie. Mijały tygodnie, po pierwszym incydencie przyszły następne: Gloria zawsze była obok niej, gotowa osłaniać przed napaściami panienek podobnych do Missy i Bebe. Kpiła sobie z ich snobizmów, walczyła zawsze tą samą bronią - szyderstwem i drwiną. Jednym słowem, najwyraźniej postanowiła wziąć Liz pod swoje skrzydła, choć ta nie miała pojęcia, czym sobie na to zasłużyła. Była nowa, była biedna, była nikim. Natomiast piękna Gloria miała pieniądze i uchodziła za najfajniejszą dziewczynę w klasie. Niczego się nie bała, grała na nosie nawet surowej siostrze Marguericie. Koleżanki szeptały trwożliwie ojej szalonych wyczynach, podziwiały ją i trochę się jej bały. Liz patrzyła w nią jak w obraz. Gloria była nie tylko najpiękniejszą dziewczyną w szkole - była najpiękniejszą dziewczyną, jaką Liz kiedykolwiek widziała. Czasami spoglądała na nią i zastanawiała się, jak to jest być bystrą i piękną, mieć odwagę, pieniądze, a na dodatek pochodzić z dobrej rodziny. Zdarzały się momenty, że zazdrościła Glorii, tęskniła, żeby bodaj na moment znaleźć się w jej skórze. Zamyślona oparła się o kontuar i wsparła brodę na dłoniach, niepomna panującego wokół hałasu. Warunki stypendium przewidywały pięć godzin dyżuru tygodniowo w sekretariacie, w czasie okienek między lekcjami. Zazwyczaj sekretarka miała dla niej wówczas jakieś zajęcie, ale dzisiaj akurat była na zwolnieniu. Liz westchnęła. Rozmyślała o swojej rodzinie, o tym, jak bardzo jest różna od rodziny Glorii. Sweeneyowie żyli bardzo skromnie, właściwie na granicy nędzy. Ojciec, niewykwalifikowany robotnik, pił nałogowo. Zwykle cichy i łagodny, po alkoholu stawał się agresywny. Matka uważała, że antykoncepcja jest grzechem, i z regularnością zachodziła w ciążę. Żeby wyżywić liczną rodzinę i jakoś związać koniec z końcem, popołudniami sprzątała w zamożnych domach. Liz była najstarsza z siedmiorga rodzeństwa i to na nią spadał obowiązek zajmowania się siostrami i braćmi. Z chwilą kiedy po raz pierwszy zetknęła się z innym, lepszym światem, poprzysięgła sobie, że uczyni wszystko, by wyrwać się z ciasnego mieszkania w nędznej dzielnicy. Jedynym atutem, jaki mógł jej w tym pomóc, była własna inteligencja i wiedza, kiedy więc zaproponowano jej stypendium u niepokalanek, nie wahała się ani chwili. Stypendium, matura w dobrym liceum - to była szansa, paszport, który miał zapewnić w przyszłości lepsze życie. Ojciec był przeciwny planom Liz. Nie lubił „panków”, jak nazywał bogatych. Widział w nich chciwych oszustów i egoistów. Liz składała te opinie na karb robotniczej mentalności rozczarowanego do życia człowieka, ale żeby udobruchać staruszka, obiecała mieć się na baczności. A teraz zdobyła przyjaciółkę, dziewczynę stamtąd, z lepszego świata. W każdym razie sądziła, że ją zdobyła. Uśmiechnęła się do siebie. Chciała nawet prosić Glorię, żeby... - Liz? Ocknęła się z zamyślenia. Przy ladzie stała pani Reece, jedna z niewielu świeckich nauczycielek u niepokalanek. Liz nie słyszała nawet, kiedy weszła. Wyprostowała się, speszona, że profesorka przyłapała ją na bujaniu w obłokach. - Dzień dobry, pani Reece. Mogę w czymś pomóc? - Wyglądasz tak, jakbyś była myślami tysiące mil stąd - zauważyła z uśmiechem nauczycielka. Liz spąsowiała. - Przepraszam, to się więcej nie powtórzy. - Nic się nie stało. - Pani Reece położyła przed Liz teczkę z dokumentami. - Możesz zrobić mi ksero z tych papierów? Posegreguj je później i zepnij spinaczem. - Zaraz się tym zajmę. Liz zapisała polecenie w swoim zeszycie, wzięła teczkę i przeszła do kserokopiarki. Miała już kończyć kopiowanie, kiedy w pojemniku zabrakło papieru. W tej samej chwili usłyszała głos Bebe dochodzący z korytarza; dziewczyna musiała stać tuż obok uchylonych drzwi sekretariatu. - Ostrzegałam ją - mówiła. - Powiedziałam, że jeszcze mi zapłaci za tamtą historię i wreszcie się doczekałam. Nie przepuszczę okazji. Serce Liz zabiło mocniej. Gloria. Bebe na pewno mówi o Glorii... - Nie wiem, Bebe - odezwał się drugi głos, należący, jak się zdawało, do Missy. - A jeśli zorientuje się, że to tyją sypnęłaś? - Wielkie mi coś - prychnęła Bebe lekceważąco. - Co mi zrobi? Ja, w przeciwieństwie do niej, nie mam nic do ukrycia. - Bebe zaśmiała się szyderczo. - Poza tym wszystkie widziałyśmy, jak zwiewa z wuefu. Skąd będzie wiedziała, że to ja ją wydałam? Dziewczęta weszły do sekretariatu. Schowana za kopiarką Liz słyszała, jak pukają do drzwi siostry Marguerity, potem rozległ się głos dyrektorki i donosicielki zniknęły w gabinecie. Liz wstała. Bebe zamierza powiedzieć dyrektorce, że Gloria urwała się z lekcji. Trzeba ją ostrzec. Rzuciła pracę i bez zastanowienia pobiegła do łazienki koło pracowni plastycznej. Gloria lubiła zaszywać się podczas przerwy w tym pustym zwykle pomieszczeniu. Liz znalazła ją w ostatniej kabinie, spokojnie palącą papierosa, stanęła zadyszana przed przyjaciółką i oznajmiła: - Gloria! Wychodź stąd i natychmiast wracaj na lekcję! Gloria uśmiechnęła się, ale nawet nie drgnęła. - Co się dzieje? - Podsłuchałam rozmowę Bebe i Missy. - Przejęta Liz z trudem łapała oddech. - Są teraz u siostry Marguerity. Poszły poskarżyć, że zwiałaś z wuefu. - I co z tego? - Gloria beztrosko wypuściła z nosa gęsty kłąb dymu. - Jak to co? - powtórzyła Liz, zupełnie zbita z tropu. - Ona może tu zaraz przyjść. Wyleją cię ze szkoły. Wyrzuć to świństwo, proszę. Jeśli dyra poczuje zapach dymu... - Nie wyleją mnie - odparła Gloria, ale wstała i wrzuciła papierosa do ubikacji. - Nawet mnie nie zawieszą. Moja rodzina za bardzo liczy się w tym mieście i zbyt wiele forsy ładuje w tę budę. Chodź, chcę umyć ręce. Liz podreptała posłusznie do umywalek za przyjaciółką, zdumiona jej postawą, tak zupełnie różną od jej własnej. - A co z rodzicami? Nie boisz się ich?

Posted in: Bez kategorii Tagged: joriadis kostek, małgorzata rozenek bez makijazu, joriadis kostek,

Najczęściej czytane:

zięcznik! ...

On, gdyby miał księcia, byłby mu wierny! Ale jakby na to inaczej spojrzeć, to Adam także zdradził tego blondyna… Zwilżył wargi, przysiadając na chodniku. Czyli Filip nie był takim dobrym kochankiem! Nie ... [Read more...]

grzana ...

kąpielą. - Twój... ehm... obiad już czeka. - Z trudem przełknął ślinę. Przyjęła kieliszek i upiła łyk wina. ... [Read more...]

erci dziadka ...

wyceniono go na ponad pięć tysięcy funtów, a sam mówiłeś, że szczęście przestało ci sprzyjać. - Są różne sposoby. W niektórych grach bardziej się liczy zręczność niż szczęście. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 eu.waw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste